Historia przemocy. W zarządzaniu

FELIETON 3 „Historia przemocy. W zarządzaniu”

Wiele lat temu przeczytałem, bodajże w „Polityce” artykuł autorstwa Jacka Żakowskiego. Bardzo ciekawy, wstrząsający i – po latach to wiem – bardzo prawdziwy. Wówczas na ten artykuł się niemal obraziłem – tak bardzo poczułem się nim osobiście dotknięty. Dlaczego? Sam się nad tym długo zastanawiałem i sądzę, że po prostu zabrał kolejny kawałek mojego prostego, naiwnego, obrazu świata. Co mi zabrał? Po pierwsze: ukształtowany (czy też: zniekształcony) przez pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego obraz historii mojego kraju – historii, która zawsze mnie ciekawiła. Po drugie – coś absolutnie fundamentalnego: przekonanie o tym czym jest praca, biznes, zarządzanie i bycie menedżerem – ukształtowane silnie jeszcze w okresie szkoły średniej przez mojego ojca. Czyli przekonanie o tym, że wszystko to jest świętością. Nienaruszalną, kryształową. Obiektywnym dobrem.

Otóż nie jest.

Autor zadał w tym artykule bardzo ciekawe pytanie: dlaczego Polacy, od lat pracujący na szeregowych stanowiskach w różnych organizacjach i jawiący się jako przyjaźni, normalni, wspierający innych ludzie, chwilę po tym, gdy zostaną wyniesieni do godności menedżera zaczynają traktować swoich współpracowników z całą bezwzględnością – niemal jak swoją własność. To odpowiedź tak mną wstrząsnęła. Zdaniem Jacka Żakowskiego zjawisko to związane jest z naszą kulturą i wielkim historycznym (co najmniej) niedopowiedzeniem na temat tego, czym, w istocie swej rzeczy, była pańszczyzna. A była niewolnictwem.

Sami zadajcie sobie pytanie, czy przy czytaniu tych słów jednak troszkę się nie żachnęliście. Jeśli tak – to najlepszy dowód, jak bardzo jeszcze się z tym nie mieliśmy okazji skonfrontować. Co ciekawe i na co zwracał uwagę również w swoim artykule Jacek Żakowski – Amerykanie jako społeczeństwo próbują się z podobnie mrocznym okresem w swojej historii rozliczyć od wielu, wielu lat, a i im do końca tego procesu wiele brakuje. Chcecie przyjrzeć się dyskryminacji w nienagannie skrojonym garniturze, jedwabnym krawacie i butach na zamówienie? Porównajcie zarobki afroamerykańskich pracowników z wyższym wykształceniem do ich uprzywilejowanych białych kolegów… Wg Conference Board różnica w 2019 roku wynosiła 24%!

Ta zatem swoista  „pamięć mięśniowa” pańszczyzny w połączeniu z wciąż w niektórych kręgach naszego kraju pielęgnowanym kultem przemocy (w różnych jej postaciach – z przemocą wobec kobiet na czele), stale funkcjonującym pruskim modelem systemu edukacji i pewną dezynwolturą w podejściu do prawa stwarzała i pewnie wciąż stwarza ludzi, którzy w roli menedżerów pozwalają sobie na zachowania rodem z folwarku.

Ale jest jeszcze jedna forma przemocy, z którą w zarządzaniu spotykam się nader często – ale o tym za chwilę.

O przemocy i różnych jej formach – czyli o dyskryminacji i mobbingu również wiem jedno. I nie jest to odkrycie na miarę przewrotu kopernikańskiego. Przemoc trwa dopóty, dopóki jej się nie przeciwstawimy. Będzie się pojawiać, jeśli nie będziemy jej przeciwdziałać. Jako trener na dorobku zgłosiłem się do projektu szkoleniowego, do którego (jak się później dowiedziałem) nie zgłosił się ponoć dobrowolnie nikt.

Specyficzna forma przemocy, o której wspominałem to język, który nawykowo stosujemy w tym kraju. Niewielu z nas zdaje sobie sprawę z potęgi języka właśnie – a przerażające dowody znaleźć można przecież w naszej historii. Weźmy takiego Goebbelsa… Coż, jak mawia ………….. Największą lekcją historii jest ta, ze ludzkości nie uczy się na lekcjach historii.

Dyskryminacja to przecież – zgodnie z artykułem…  ……a katalog przyczyn, ze względu na które nie można różnicować (dyskryminować) sytuacji pracownika, jest szeroki: płeć, wiek, niepełnosprawność, rasa, religia, narodowość,  przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientacja seksualna, a nawet zatrudnienie na czas określony lub nieokreślony.

Słyszeliście może choć raz w swojej firmie sformułowanie takie jak: „co za okropna suka” „te durne baby”, „o matko, jaki ciepły koleś”, albo „to enceoty”? To dyskryminujący język. Język może się szybko zmienić w coś znacznie bardziej niebezpiecznego.  Jeśli więcej niż raz, a do tego – być może jeszcze inne, których wzdragam się tutaj używać – to macie iście goebbelsowski przepis na skuteczną dyskryminację

Chcecie zacząć skuteczna walkę z dyskryminacją w swojej firmie? Bądźcie zatem jak Rudolf Giuliani w swojej słynnej i skutecznej walce z przestępczością w roli burmistrza Nowego Jorku. Zmieńcie obowiązujący w waszej organizacji język! Zero tolerancji dla przemocy! Sięgnijcie do wartości,

Ale popularny „Rudy” postawił na Trumpa i ma obecnie coś około 11 toczących się przeciw niemu postępowań, spore długi oraz zawieszoną licencję prawniczą.

Wniosek: zadbajcie o język w firmie, nie stawiajcie na Trumpa i wracajcie do czytania innych artykułów.

Konrad Kuśpit

2023r